Lecę
w dół przez błędy wszystkich lat
Widzę wyraźnie pełne rozczarowań twarze
A w oczach ból i gniew uśpionych zdarzeń
Widzę wyraźnie pełne rozczarowań twarze
A w oczach ból i gniew uśpionych zdarzeń
-
Dawid Podsiadło -
Ginny
zawsze uważała, że to całe zamieszanie spowodowane nowym rokiem w
Hogwarcie, było zupełną przesadą, a książki były bardziej
potrzebne księgarzom, którzy zarabiali w ten sposób galeony, niż
uczniom. Myślała, że z niektórych przedmiotów w ogóle nie
powinno być tak grubych tomiszczy, zważywszy na to, iż przez
większość lekcji i tak skupiała się na wszystkim, tylko nie na
wykładzie prowadzonym przez nauczyciela.
Cała
jej uwaga była zaangażowana w rozmyślanie o Voldemorcie, który
powrócił, pomimo ścisłych zapewnień Ministertwa, iż był to
wyłącznie wymysł Harry'ego. Jej chłopak został nawet oskarżony
o zabicie Cedrica, co było już według tycjanowłosej, szczytem
głupoty.
Dziewczyna
bała się jednak co też może stać się młodemu Potterowi, gdy
Czarny Pan go znajdzie, gdy stoczą kolejną walkę. Wiedziała, że
przy tej może już nie mieć tyle szczęścia i nie wyjść z niej
zwycięsko. Perspektywa utracenia swojego chłopaka sprawiała, że
jej serce gwałtownie drgało, pobudzane przez wichry niepewności.
Ta niewiedza wkradała się do jej umysłu coraz częściej; był to
jednak ten rodzaj intruza, którego nie sposób się pozbyć.
Głowę
rudowłosej zaprzątały też myśli, czy postać z dziennika Toma
Riddle'a była w jakimś stopniu zaplątana w świadomość
Voldemorta. Od jakiegoś czasu zastanawiała się, czy gdyby stanęła
z nim oko w oku coś by się w nim przebudziło. Nie myślała
oczywiście o darowaniu życia czy podobnych romantycznych
uniesieniach, tylko o jakimś płomyku w jego sercu, małej iskierce,
która szepnęłaby mu, że zna tą dziewczynę.
-
Ginny! - Głos z dolnej partii domu przerwał jej rozmyślania, do
których coraz częściej dane jej było powracać. Nie wiedziała
czy chodziło o ogólny strach przed tym okrutnym człowiekiem, czy
dodatkowo nałożyło się na to uczucie, że kiedyś ten okrutny
człowiek był jej przyjacielem. Udawał takiego, to oczywiste, a
jednak na jedenastoletniej dziewczynce odcisnęło to spore piętno w
sercu i nikt inny nie pasował do tej wypalonej dziury.
-
Ginny, na Merlina, czemu jeszcze nie jesteś przygotowana?
Matka
rudowłosej stała w drzwiach z pretensją wymalowaną na twarzy. Była
ubrana w swoje najlepsze ubranie, którego używała tylko na wyjście
do miasta, gdzie nie mogła odziać swojej zwykłej, lekko podartej
przez czas szaty.
Ginny
natomiast siedziała na łóżku w różowawym, spranym
szlafroku i wgapiała się tępo w ziemię, a dopiero co umyte, mokre
włosy, przylepiły jej się do twarzy, tworząc hełm, za którym
mogła ukryć swoją drobną twarz, delikatnie skąpaną wstydem.
-
Przepraszam, mamo. Już się ubieram.
Dziewczyna
spojrzała na matkę, aby wybadać towarzyszące jej emocje po
słowach swojej córki, zauważając ogromną metamorfozę. Matka
ruszyła się z miejsca, w którym była wcześniej i usiadła obok
niej ze zmartwioną miną, delikatnie gładząc jej plecy strawioną
przez pracę ręką.
- Coś
się stało? Wyraźnie nie wyglądasz najlepiej, kochanie.
- Nic
mi nie jest. Czuję się dobrze, naprawdę. Nie musisz się o mnie
martwić – odpowiedziała z lekkim postojem na wymyślenie
kłamstwa. Nie lubiła tego robić; mówić nieprawdy komuś, kogo
kochała. Uznała jednak, że tak będzie lepiej dla nich obu.
- Nie
wydaję mi się żeby wszystko było w porządku. Miałam ci to
powiedzieć już wcześniej... Powiedz co cię trapi, postaram ci się
pomóc, kochanie. Przecież wiesz, że mnie możesz powiedzieć
wszystko.
Mimo
odwróconej twarzy, Ginny oczyma wyobraźni zobaczyła zmartwioną
minę mamy, zmarszczki układające się w troskliwy wyraz, napięte
brwi w geście fatygi. Wiedziała też, że matka nieśmiało się do
niej uśmiechała, pragnąc poznać sekret swojej córki.
Lecz
co ona miała jej powiedzieć? Miała oznajmić, że pomimo tylu lat
nadal nie zapomniała o tym, że Tom, ten sam morderca, który zabił
rodzinę Harry'ego, był jej przyjacielem, że bała się zbliżającej
się wielkimi krokami wojny i pierwszy raz od sześciu lat nie
chciała wracać do ukochanych murów Hogwartu? Te informacje
przytłoczyłyby biedne serce matki, obarczyłyby ją ciężkim
krzyżem problemów nieroztropnej córki.
-
Naprawdę nic mi nie jest- odpowiedziała zamiast tego.
Ginny
wstała gwałtownie z łóżka, nie patrząc w stronę matki,
gwałtownie wyswabadzając się z uścisku rodzicielki. Otworzyła
ostrożnie szafę i wyjęła przypadkowe ubrania, następnie kierując
się w stronę łazienki, gdzie zamierzała szybko coś ze sobą
zrobić, by móc wyruszyć po kupno potrzebnych do Hogwartu
przedmiotów. A może tak naprawdę po prostu chciała jak
najszybciej opuścić pokój, w którym każde pytanie mamy
nakłaniało ją do recyklingowej refleksji?
~*~
-
Rozdzielimy się, a każdy dostanie galeony na inne wydatki. Jednak
mam nadzieję, że wszyscy wiedzą, iż nie jesteśmy najzamożniejszą
rodziną czarodziejów i nie zakupi czegoś niepotrzebnego. Zwracam
się z tym szczególnie do was chłopcy, macie kupić rzeczy dla
waszego rodzeństwa, nie dla swoich głupich zachcianek. - Fred i
George, którzy zostali wskazani przez wzrok taty, spojrzeli po sobie
i poczęli jeden do drugiego szeptać coś sobie do uszu, uśmiechając
się przy tym tajemniczo.
Ginny
w pewien sposób ich podziwiała i zazdrościła im tej lekkości,
tego niemartwienia się na później, tej zdolności do radzenia
sobie z problemami poprzez śmiech i wzajemne dogryzanie; było to
odrobinę dziecinne, lecz także kojące dla duszy. Widzieć, że
ktoś, kogo się kochała był wiecznie w dobrym humorze było bardzo
miłe, zwłaszcza dla kogoś, kto coraz cześciej miewał problemy ze
snem i strachem o najbliższych.
-
Ginny, ty pójdziesz do księgarni. Kupisz sobie wszystkie potrzebne
podręczniki. – Ojciec zwrócił się do rudowłosej, podając jej
potrzebną sumę pieniężną. Dziewczyna pokiwała posłusznie
głową, siląc się na uśmiech. - Jak wiecie, teraz nigdzie nie
jesteście w stu procentach bezpieczni, jednakże na tej ulicy nie
odnotowano obecności popleczników Sami-Wiecie-Kogo. Nie zwalnia to
was jednak z zachowania czujności.
-
Tylko się nie zgub – dogryzł Fred swojej młodszej siostrze, po
zakończonym wykładzie pana Weasley. Kakaowooka spoglądnęła na
swojego starszego brata i uniosła wymownie brew. Przybliżyła się
do jednego z bliźniaków na taką odległość, że jego ucho było
tuż przy ustach dziewczyny. Wiedziała, że czuł na małżowinie
usznej jej ciepły oddech, więc nabrała scenicznego tonu i syknęła:
- To
nie ja potrzebuję mapy Huncwotów, by znaleźć swojego
"przyjaciela".
Ginny
ruszyła do księgarni, odwracając się kilka razy na osłupiałą
twarz Freda, której po prostu nie mogła sobie odpuścić, cały
czas podśmiewając się wesoło, jak za starych dobrych czasów. Na
te parę chwil zapomniała, że za kilka dni wszystko się zmieni, a
szkoła do której wróci, nie będzie tą samą, do której
powracała przez ostatnie lata.
Dziewczyna
zatrzymała się przy precyzyjnie wygrawerowanym, rdzawym napisie
mówiącym o tym, że zaraz wejdzie do księgarni Esy i
Floresy. Ostrożnie otworzyła ciężkie drzwi i wtedy mały
dzwoneczek zabrzęczał, informując właściciela, że właśnie w
sklepie pojawił się intruz.
Krępej
budowy starzec o zakręconej brodzie i haczykowatym nosie natychmiast
spojrzał jednym okiem na nowego gościa, a tycjanowłosa ze
zdziwieniem zorientowała się, iż drugie ślepie było zupełnie
nieobecne, krążyło gdzieś w przestrzeni księgarni, nie trzymając
się jednego celu, zupełnie jak niewierny kochanek, nie sypiający
wyłącznie u jednej kobiety.
Sklep
nie był tak zaludnionym, do jakiego przyzwyczaiła się Ginny. Teraz
praktycznie świecił pustkami, a widmo zbliżającego się
Voldemorta pochłonęło wszystkich. Mimo, iż akurat dzisiaj nie
było na ulicach żadnych śmierciożeców, wielu zostało
strawionych przez strach. Młoda Weasley rozumiała ich obawy, nawet
zbyt dobrze na własnej skórze czuła jeżące się włoski na
wydźwięk tego imienia.
Ginny
skinęła głową do księgarza i poczęła zagłębiać się w stosy
ułożonych jedna na drugiej książek. Nasycony zapach kartek nieco
przytłoczył nozdrza dziewczyny, choć mimowolnie mocno go wdychała.
Była to spora odmiana po wszędzie towarzyszącym zapachu strachu.
Na każdej ulicy. W każdym zakamarku. Nawet w barach nie było tak
tłoczno jak pamiętała z czasów dziecięcych. Voldemort był
każdego dnia bliżej, a ona codziennie dalej od rzeczywistości.
Płomiennorudowłosa
zajrzała do rozpiski otrzymanej wraz z kwotą pieniężną od
swojego ojca i przyjrzała jej się uważnie. Książki do
zakupienia. Było ich tak wiele, a pewnie połowy i tak nie przerobią
całkowicie, jak to było w systemie nauczania. A czego z
podręczników o runach będą się uczyć pod dowództwem
śmierciożeców?
Dziewczyna
pospiesznie wybrała wszystkie potrzebne książki i powróciła do
początku skepu, gdzie kolejka do lady stała się pusta. Nie tracąc
czasu, położyła podręczniki na kontuarze i zaczekała na
policzenie sumy pieniężnej przez właściciela.
-
Dwadzieścia pięć galeonów – syknął chrapliwym głosem,
wystawiając rękę, zupełnie jak żebracy przy ulicy Nokturnu.
Ginny zaczęła z zapałem liczyć dane jej przez ojca monety z
niedowierzaniem stwierdzając, że ostatni miał w jej głowie
jedynie wartość dwudziestu.
Cholera
jasna. Zaklęła w myślach, nerwowo przeszukując wszystkie
kieszenie w poszukiwaniu zagubionych pieniędzy, choć już
wiedziała, że nie miała szans na ich znalezienie.
Widocznie
ojciec myślał, iż książki będą nieco tańsze lub po prostu
zapomniał dołożyć jej pięciu galeonów. Jego niedopatrzenie
kosztowało jednak ją wiele wstydu no i niestety nie otrzymanie
kilku podręczników. Dziewczyna stała osłupiała, zdając sobie
sprawę, jaką karę zlecą jej śmierciożercy za jakiekolwiek
odstępstwo od tego, czego wymagali. Strach przeleciał po jej karku,
powodując znajome jeżenie się włosków.
-
Dostanę te pieniądze, czy czekasz na specjalną prośbę od
Ministerstwa?
- Nie
- odpowiedziała machinalnie, nie wiedząc za bardzo do czego odnosi
się jej wypowiedź. - To znaczy... Czy mogłabym dopłacić kiedy
indziej?
Najmilszy
z uśmiechów, jakim Ginny mogła obdarować starszego, nieco
przerażającego mężczyznę z jednym okiem wbitym w nią z
zawziętością godną alpinisty, nie odniósł zamierzonego sukcesu.
Właściwie nie odniósł nawet niezamierzonego, chyba dodatkowo
wywołał irytację.
- To
jakieś żarty? Proszę zapłacić całą sumę albo miło pożegnać
się z podręcznikami. Nie jestem na świecie od wczoraj, by nie
wiedzieć, że pełno w dzisiejszych czasach oszustów. I oszustek,
takich jak ty, paniusiu – odpowiedział podniesionym głosem.
Rudowłosa
zacisnęła żuchwę ze złością na te słowa, a następnie
otworzyła usta w geście zaprotestowania. Miała ochotę wyrzucić
istny słowotok ze swojego gardła, zapewnić, że nie była oszustką
i na pewno nie miała zamiaru wprowadzić go w błąd. Przecież
mężczyzna sam widział jej osłupiałą minę na widok braku
pieniędzy. Czy naprawdę myślał, że była tak żałosna, by grać
przed nim jakiś teatrzyk w obliczu zagrożenia czającego się za
rogiem?
I
wtedy zauważyła, że na ladzie leżą tak desperacko potrzebne jej pieniądze, które od razu podała sprzedawcy. Zaczęła się oglądać na wszystkie strony w
poszukiwaniu świętego Mikołaja. Niestety, sklep był
tak samo pusty, jak wtedy gdy poszukiwała potrzebnych podręczników.
Miała wrażenie, że w jej życiu pojawiła się kolejna zjawa,
udająca żywą postać. Zjawa, która miała przyczepić się do jej
duszy niczym kleszcz, którego nie dało się usunąć.
-
Czy... czy pan też to widział? - zapytała z nadzieją w głosie.
Starzec spojrzał się na nią w sposób, jakim karci się małe
dzieci. O dziwo, w jego oczach dostrzegła teraz jakąś przyjazną
iskrę.
- A co
miałem widzieć?
-
Miałam na myśli, czy widział pan może... - Dziewczyna zdała
sobie sprawę jak niedorzecznie brzmi pytanie, które samo układało
jej się w głowie. - Czy ktoś przechodził za mną?
Ku
wielkiemu zdziwieniu Ginny, mężczyzna nie zrobił pogardliwej miny,
a zwyczajnie pokiwał przecząco głową, wkładając otrzymane pieniądze do
lady i jednocześnie drugą ręką pakując podręczniki.
- Nie, nikogo tu nie było. Ale chwilę wcześniej obok sklepu przechadzał się jakiś podejrzany typek w czarnej szacie. Powinienem sprawdzić czy czegoś stąd ukradkiem nie chce zwędzić, ale –
szczerze pani powiem – obawiałem się, czy przypadkiem nie jest
jednym z ludzi Sama-Pani-Wie-Kogo. A ja mam ochotę na spokojniejszą
śmierć niż zdychanie w powolnych męczarniach.
Optymista. Zironizowała
w myślach.
- Ale
czy widział pan jego twarz, rozpoznał w nim kogoś? Wie pan kim on
jest?
- Sama
możesz się go o to spytać. Jest tam.
Długi,
kościsty palec wskazał na ulicę, gdzie wysokiej postury mężczyzna
w szykownym płaszczu pocałowanym przez noc, wchodził do dosyć
obskurnego baru. Ginny pomimo chwilowej niechęci stwierdziła, że
musi sprawdzić, kto rozdawał prezenty pomimo braku czerwonej czapki
i stada reniferów.
-
Dziękuję, do widzenia - rzuciła szybko, lekko podniesionym tonem,
chwytając zapakowane książki i wybiegając z księgarni.
-
Zaczekaj, żartowałem, nie idź tam! - krzyknął za nią, lecz ona
była już za daleko by zawrócić. Zresztą wcale nie miała takiego
zamiaru. Nie była też do końca pewna czego się spodziewała.
Przystojnego bruneta, który uratował ją z opresji? Bogatego
arystokraty, który miał na tyle niepotrzebnych pieniędzy, że
wolał dać je komuś potrzebującemu niż trwonić na napitki w
przydrożnym barze?
Ginny
dobiegła do tawerny z odrapanym napisem, którego nie była w stanie
rozszyfrować. Nabrała dużo, może zbyt dużo, powietrza do ust i
wypuściła je, już nieco spokojniejsza. Nie miała pojęcia czego
może spodziewać się po bywalcu obskurnych lokali, z których woń
drażniącego alkoholu i podpitych czarodziei, było czuć aż z
miejsca, w którym się znajdowała.
Musiała
jednak to sprawdzić. Tak nakazywało jej własne sumienie.
Rudowłosa
powoli otworzyła drewniane drzwi baru, stylizowane na takie, jakie
widziała w mugolskich westernach i od razu odurzył ją
przeszywający smród napitków. Przyłożyła sobie palec wskazujący
pod nos i zmarszczyła brwi w poszukiwaniu mężczyzny w ciemnej,
błyszczącej w słońcu pelerynie. W małych krzesełkach siedzieli
nabuzowani alkoholem ludzie, którzy nieobecnym wzrokiem lustrowali
nowo przybyłego gościa.
Był
to chyba najgorszy bar, jaki Ginny w życiu widziała. Nie
rozumiała jaką przyjemność czerpali ci wszyscy ludzie z tego, że
spijali się w trupa i myśleli, że byli przez to lepszymi ludźmi.
Czy mężczyzna, który podarował jej galeony był tylko
zapijaczonym idiotą, któremu spodobała się dziewczyna przy
ladzie?
I
wtedy ujrzała postać, którą widziała przed drzwiami baru.
Siedział tuż przy kontuarze, popijając jakiś drink. Był
odwrócony tyłem, lekko zgarbiony, otulał troskliwie szklankę
rękoma, jakby bojąc się, że sama od niego ucieknie. Nie widziała
jego twarzy, ale była pewna, że był to ten sam człowiek.
Niepewnie, skradając się jak drapieżnik polujący na ofiarę,
podeszła bliżej. Z miną zdradzającą niezdecydowanie usiadła na
taborecie, tuż obok tajemniczego mężczyzny, który okazał się
być młodszym, niż przypuszczała. Jednak przez długi, zamiatający
brudną, pełną stłuczonych napitków, płaszcz, wydawał się być
też odrobinę starszym aniżeli w rzeczywistości.
Odwrócił
głowę, spoglądając na nią soczyście smolistymi oczami.
- N...
Nott – wykrztusiła zaskoczona, marszcząc brwi z niedowierzania.
Przyłożyła sobie dłoń do policzka, nie umiejąc wytłumaczyć
tej beznadziejnej sytuacji, w której się znajdowali.
-
Ginevra Weasley - odpowiedział podniosłym tonem z odrobinę
podejrzaną, niemal niepokojącą nutą. Ginny nie umiała sobie
wyjaśnić, dlaczego nazwał ją pełnym imieniem. W domu rodzice
zwracali się tak do niej tylko wówczas gdy pragnęli ją skarcić
za niestosowne zachowanie lub okrycie się płachtą wstydu. A więc
za co karcił ją Teodor? Czy można karać za coś, czego winowajca
nie był świadomy? - Cóż za niespodziewane spotkanie.
Po
tych słowach Nott uśmiechnął się przeszywająco.
~*~
I co
sądzicie? Moim zdaniem nie jest źle, jestem w miarę zadowolona.
Dziękuję wszystkim za komentarze, i za te, które już dostałam, i
za te, które mam nadzieję znajdą się pod tą notką. Jeśli
mielibyście jakieś pytania/obiekcje zapraszam do zadawania,
postaram się odpowiedzieć :)
Zastanawiam
się czy dodać podstronę "bohaterowie" czy raczej dla
wszystkich jest raczej wiadome, jakie postacie pojawią się w mojej
historii?
Całuję,
Mermaid
Niezbyt podoba mi się ten szablon. Przede wszystkim, jest za mały i z boku za nagłówkiem mam wielki pasek pustego tła. Nie mówiąc o tym, że potem brzydko się ucina i widać dużą różnicę między nagłówkiem a tłem.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie irytowały określenia typu "tycjanowłosa". Albo "kakaowooka". Troszkę za bardzo idziesz w przesadę przy wymyśleniu synonimów. Ja wiem, że pewnie chcesz uniknąć powtórzeń, zresztą lubię kwiecistość, ale nie do przesady.
Poza tym, galeony nie występują w formie banknotów, a monet.
W sumie, moje wrażenia są dość sprzeczne. Z jednej strony mi się podobało, a z drugiej, takie właśnie drobnostki troszkę psuły wrażenie. Niemniej jednak, lubię Ginny i lubię o niej czytać. Ciekawi mnie też, jak opiszesz Hogwart. Bo Hogwart z 1997 roku to coś, o czym bardzo lubię czytać. Wtedy jest znacznie ciekawiej niż np. w młodym pokoleniu, które jest zwyczajnie nudne.
Widzę też, że nawiązujesz do dziennika Riddle'a i że nawet po tylu latach Ginny wciąż często o nim myśli. Ciekawe, czy ten wątek będzie mieć jakieś znaczenie później, kiedy już akcja się rozwinie.
Jest lepiej niż nieźle ;D
OdpowiedzUsuńGinny nigdy nie była moją ulubioną postacią, Rowling też nie poświęcała jej zbyt wiele uwagi i tak naprawdę nikt nigdy mi jeszcze nie pokazał, jak mała Ginny może się czuć, co może ją nękać tyle lat po sprawie z dziennikiem.
Opisy piszesz cudowne. Te porównania w niektórych momentach tak działają na moją wyobraźnię, że się lekko podśmiewam pod nosem.
Nott. Nie myślałam, że to będzie on. Wyobrażałam sobie jakiegoś dorosłego śmierciożercę, może Lucjusza, który już przecież raz podarował pewną rzecz Ginny i, jeśli mnie pamięć nie myli (HPiKT nie czytam zbyt często ze względu na tego psychopatę Lockharta), również w Esach i Floresach.
Cóż, nie mam wątpliwości, że stałam się Twoją wierną czytelniczką.
Zauważyłam jednak coś, co mnie zaintrygowało. Napisałaś, że wyraz twarzy Molly był pretensjonalny. Przecież pretensjonalny to znaczy sztuczny, nienaturalny (o, na przykład taka Joanna Krupa jest pretensjonalna). Czy nie powinno tam być coś w stylu "z pretensją wymalowaną na twarzy"?
No cóż, tak mnie to tylko zaciekawiło, może taki miałaś zamysł.
Czekam na drugi rozdział.
Pozdrawiam,
Illuminata
[slowa-sercem-pisane]
Pierwszą moją uwagą, jaka mi się narzuciła, to tekst piosenki Dawida Podsiadło^^ Bardzo lubię tą piosenkę:)
OdpowiedzUsuńRozdział był dobry. Podoba mi się, że Molly jest taka opiekuńcza dla swoich dzieci. Nie wiem, czy Ginny słuszni postąpiła, nie mówiąc jej o problemach, jednak sprawa z dziennikiem jest naprawdę niemiłym wspomnieniem.
Zaskoczyło mnie to, że już w pierwszym rozdziale Ginny napatoczy się na Notta. Kiedy sklepikarz wskazał na niego, tak podejrzewałam, że to będzie on.
I z tej Ginny to odważna dziewczyna. Wchodzić do tak zapijanego baru... no, ja bym takie miejsca omijała szerokim łukiem;)
Jeden błąd, który mi się rzucił w oczy to, to, że galeony są monetami, a nie banknotami;)
Pozdrawiam serdecznie;*
P.S. http://pamiec-jej-serca.blogspot.com/ - zapraszam na nowy rozdział, jak nadal jesteś zainteresowana;)
Ja również nie lubię barokowego stylu w opowiadaniach, więc określenie "tycjanowłosa" mi się nie podobało. Poza tym nie mam pojęcia, jaki to kolor, skoro Ginny była ruda, to pewnie taki rudawy... Najbardziej ciekawie zrobiło się pod sam koniec, gdy pojawił się tajemniczy pan Nott. Jestem ciekawa czegóż to może od niej chcieć. Masz ładny styl i lekko wszystko opisujesz, oczywiście, jeżeli nie weźmie się pod uwagę tych udziwnień. Życzę weny i czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny rozdział - myślę, że jak na początek, poradziłaś sobie naprawdę dobrze. Akcja idzie powoli, ale też nie stoi w miejscu. Wprowadzasz nas w świat Ginny, dzielisz się z nami jej refleksjami, swoim stylem sprawiasz, że wydarzenia przeżywamy razem z nią.
OdpowiedzUsuńA wiesz, ja też kiedyś zastanawiałam się, czy gdyby Voldemort stanął twarzą w twarz z Ginny, to pamiętałby tę sprawę z dziennikiem i ich ,,przyjaźń''?
Molly, Artur, Fred... dobrze sobie poradziłaś z ich kreacją. Czuć, że to są właśnie ci bohaterowie, a nie jakieś kukły ;) Przyznam, że zasmuciła mnie nieco wzmianka o Fredzie i jego lekko beztroskim podejściu do wojny - przypomniało mi się, jaki czeka go koniec :(
Scena w księgarni też była fajnie opisana. Nadałaś temu sprzedawcy trochę charakterku i choć był on postacią właściwie epizodyczną jak sądzę, to jednak czytałam o nim z ciekawością. Sprawa z tym pojawieniem się pieniędzy oraz ruszenie za tajemniczym jegomościem, który okazał się Nottem, także mnie zainteresowała. Na pewno przeczytam kolejny rozdział, aby dowiedzieć się o nim czegoś więcej :) Sposób, w jaki opisałaś jego postać i zachowanie, mnie urzekł. Coś czuję, że go polubię :P Co prawda ratunek głównej bohaterki przez przystojnego młodzieńca nie jest niczym oryginalnym, ale mniemam, że u Ciebie ta kwestia jest czymś głębszym :)
Co do tej tycjanowowłosej i kawowookiej... Może faktycznie trochę się zagalopowałaś. Ja na przykład nie wiem, jakim kolorem jest tycjanowy, za to kawowy już wiem ;) To nic złego wymyślać barwne synonimy, choć ja bym bardziej skłoniła się do takich, które wszyscy rozumiemy jak rudy, ognisty, czy miedziany ;)
Pozdrawiam :*
Bardzo ciekawy i lekki rozdział. Od pierwszego słowa zostałam złapana w Twoje sidła i wciąż się nie wydostałam :) Naprawdę bardzo dobrze Ci wyszło, za co składam Ci najszczersze gratulacje i życzę Ci, aby reszta rozdziałów była równie dobra, co ten.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie wątek z Nottem. Mało o nim napisałaś, ale mam wrażenie, że będzie on postacią tajemniczą, skrytą. Czy tak będzie? Zobaczymy. Niemniej jednak mam nadzieję, że nie zrobisz z niego gogusia, bo tego nie strawię :)
Nawiązując do Notta, scena w księgarni była cudowna! Tak realistycznie opisałaś sprzedawcę, że nie miałam najmniejszego kłopotu z wyobrażeniem go sobie. Wyszedł mi taki pan Olivander, ale odrobinkę bardziej pomarszczony i mroczniejszy XD Ach, ta moja wyobraźnia.
Skoro już prawie każdy nawiązuje do słów "tycjanowowłosa" itp. to ja również się dołączę. Moim zdaniem bardzo dobrze dobrałaś owe słowa. Są oryginale i rzadko się ich używa. Nawet jeśli ktoś nie kojarzy koloru tycjanowego, wystarczy wpisać w google grafika i od razu wszystko jest jasne. Cieszę się, że chociaż jedna blogerka zastosowała inne, różniące się słowa, bo nudzą mnie już te wszystkie blondynki, rude i czarnowłose. Także plus dla Ciebie :)
Ojejku! Zapomniałabym skomplementować nowy szablon. Jest o wiele lepszy od poprzedniego, biorąc pod uwagę to, że tamten się brzydko ucinał. Teraz wszystko jest przejrzyste i ogólnie schludne :) Blog samym wyglądem zachęca do odwiedzania.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo, dużo, duuuużo weny! Jeśli to nie problem, wciąż chciałabym być informowana o nowościach :) Dziękuję!
PS. Rzuciło mi się w oczy :
"pokiwał przecząco głową"
Wydaje mi się, że chciałaś napisać "pokręcił", zamiast "pokiwał", bo kiwać przecząco to się za bardzo nie da. XD Tak wyłapałam ten błąd i postanowiłam Ci go wytknąć, przepraszam :)
Only
Hm, ciekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńBardzo ładny szablon, swoją drogą.
Fajnie piszesz, tak lekko; dobrze się to czyta. Równocześnie tworzysz jakieś takie intrygujące momenty, że mocno wciąga. Cała ta historia z Nottem jest taka tajemnicza i interesująca,, że uch.
Szczerze mówiąc, czytając "tycjanowłosa" nie od razu skojarzyłam. Coś mi świtało, ale nie byłam pewna, więc wpisałam we wszech-Google. Bardzo mi się podoba zastosowanie takiego określenia, choć kakaowooka... Co do tego miałam już pewne wątpliwości, ale ta "tycjanowłosa" przypadłą mi do gustu.
Ogólnie trzymam kciuki i pozdrawiam ;)
Hej. Bardzo ciekawie się zapowiada, zastanawiam się jak poprowadzisz dalej tą historię. Założyłam profil na Blogspocie tylko po to, by móc komentować twoje opowiadanie, nie zmarnuj tego ;d Ginny zapłaciła ponad 400 zł na książki? Wow, to dużo ale wiem że w dzisiejszych czasach tyle niestety kosztują... Mnie te ,,tycjanowłose'' nie raziły, choc rzeczywiście może byłoby lepiej dla niektórych, mniej ambitnych gdybyś pisała normalnie ,,ruda''. Jestem ciekawa historii Nota, tego dlaczego jej pomógł i ogółem wątku z Tomem który co jakiś czas się pojawia w myślach dziewczyny.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn <3
Siemanko ;)
OdpowiedzUsuńOsobiście mnie się bardzo spodobało i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy - mam nadzieję, że dodasz go bardzo szybko ;)
Piszesz rewelacyjnie, wszystko świetnie opisujesz, aż chcę się czytać dalej ! ;)
Pozdrawiam i życzę nieskończonej weny !
http://destroyerofevil-elitamagow.blogspot.com/
Hej, hej :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać i... nic. No właśnie, nic się nie wydarzyło. Wiem, że to sam początek, ale oczekiwałam czegoś więcej niż chodzenie po ulicy Pokątnej i szukanie podręczników. Jakby ten rozdział był jedną zapchaj dziurą i nie wiedziała o czym chcesz napisać. Jednak wierzę, że jest to tylko sam początek i w następnym rozdziale nie będę się nudziła ^^
Wiesz, powinnaś się zdecydować jakiego koloru włosy ma Ginny: tycjanowy, płomiennorudy czy może rudy? I dodatkowo po co napisałaś, że ma kakaowe oczy? Nie wystarczyłoby określenie: brązowe? Zastanawiam się czy specjalnie utrudniasz sobie zadanie pisząc takim wyrafinowanym językiem, które nie dość, że ciężko się czyta to dodatkowo pojawia się wiele błędów. Jednym z nich jest napisanie przez ciebie "sumy pieniężnej", gdzie można było to napisać po prostu "sumy pieniędzy".
Mimo tych mankamentów, których zawsze na upartego szukam, było całkiem w porządku jak na start. Oczywiście będę się upierała przy określeniu tego, co chcesz napisać, bo w końcu nie wiemy po co się ten Nott tam pojawił, a ona poleciała za nim jakby naprawdę szukała tego Mikołaja xd
Interesujący wydaje się sam pomysł. Kocham Teodora i fakt, że będzie on jednym z najważniejszych bohaterów trzyma mnie przy tym opowiadaniu jak nic. Dopóki on tu jest, jestem i ja. Oczywiście ciekawi mnie to jak wykreujesz swoje postaci skoro pojawi się wiele niezgodności z kanonem. Do tego Nott pojawił się w HP... raz? dwa? Tak więc masz pole do popisu. Oby ci się udało, więc trzymam kciuki :)
Ściskam, Donna W.
[ trzy-wspomnienia ]
No kochana moim zdaniem jest całkiem nieźle.
OdpowiedzUsuńCieszę się w sumie że nie pokazujesz kanonicznie wszystkiego.
Inaczej nie miałoby to żadnego sensu czyż nie?
Zaintrygowało mnie pojawienie sie Nott'a.
To jedna z najciekawszych postaci i najbardziej tajemniczych.
Nawet nie mam pojęcia ile razy pojawił się w książce chociaż znam Harr'yego niemal na pamieć.
Zauważyłam kilka powtórzeń, ale nie było ich zbyt dużo.
Znalezienie bety to dobry pomysł gdyż wiadomo że każdy w trakcie pisania można coś przeoczyć całkiem nieświadomie.
ogólnie podoba mi się i czekam na kolejny rozdział.
pozdrawiam serdecznie
Aż się dziwię, że wcześniej nie skomentowałam rozdziału, bo trafiłam do ciebie już jakiś czas temu. Dzisiaj udało mi się ponownie dzięki rejestrowi blogów. ;) Z początku nieco się wahałam, jednak po zapoznaniu się z zaplanowaną fabułą jakoś instynktownie przeczytałam i cieszę się, że mi się to udało.
OdpowiedzUsuńOd pierwszych akapitów można dostrzec twój talent. Naprawdę masz bogate słownictwo, a językiem posługujesz się płynnie, akcja jest wartka i ciekawa. Nie zanudzasz. Błędów nie wyłapałam żadnych, toteż nie miałabym się do czego przyczepić, gdyby nie jedna rzecz, która nieco mi przeszkadzała. Zamiast acyjanowłosa czy kakaowooka napisz po prostu brązowooka czy rudowłosa. Te nazwy są... nieco zbyt wyszukane. Użyj je w przypadku opisywania czyjegoś wyglądu, to znaczy na przykład osoby, którą Ginny gdzieś zauważy. Wtedy kakaowe oczy pasują, ale ten sposób, który ty wykorzystałaś, nieco mnie denerwował podczas czytania. Oczywiście, zrobisz jak zechcesz, ale wolałam, żebyś wiedziała. Ja sama wolę, jeśli ktoś mi powie, co nie grało. Mam nadzieję, ze nie uraziłam.
Podoba mi się konstrukcja Ginny. Nie zrobiłaś z niej wszechmocnej czarodziejki bez lęków, a młodą dziewczynę, która boi się czyhającego na każdym kroku niebezpieczeństwa. Współczuję jej, bo mimo tego wszystkiego, ten Tom z dawnych lat wciąż ją prześladuje. Uwierz, wiem, co mówię. Niestety, nie tak łatwo znienawidzić kogoś, kto raz został twoim przyjacielem. Nie mogę się doczekać rozwinięcia akcji z Nottem **
Pozdrawiam, dodaję do obserwowanych, Wellesie.
w-klatce-zmyslow
urwane-wspomnienia
Witaj,
OdpowiedzUsuńna samym początku postać, która urzeka- TEO. Jak ja go kocham. Sama Rowling podobno także, szkoda, że nie rozbudowała jego postaci, ale w sumie to nawet nie miała po co.
Na szczęście jesteś TY- genialnie go opisujesz, jest w jakiś dziwny sposób cyniczny, oschły, ale i tajemniczy.
Podoba mi się też, że nie zapomniałaś o związku Gin z Tomem, który nie mógł przejść bez echa. Ich relacje to jedne z mich ulubionych wątków w HP.
Dodaję do obserwowanych i czekam na NN.
Pozdrawiam:*
Zauważyłam, że powtarzasz zbyt często imiona bohaterów lub wyraz "gwałtownie", przez co pojawiają się powtórzenia. Takie rzeczy niestety rzucają się w oczy. Ogólnie mi się podoba, choć więcej nie potrafię powiedzieć. Czekam na kolejny rozdział, gdzie będzie się coś więcej działo...
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł z parą Ginny&Teodor, chociaż osobiście nie przepadam za panną Weasley. Irytuje mnie. Ciekawe, jak Ty ją wykreujesz.
OdpowiedzUsuńInteresujące jest również nawiązanie do dziennika Toma - w końcu przepadł dobre kilka lat temu.
Właściwie niewiele mogę napisać, ponieważ nie było w tym odcinku zbyt dużo akcji (ale to normalne, pierwsze rozdziały zazwyczaj takie są). Mogę jedynie poczekać na nexta :)
Pozdrawiam.
Cudny szablon, nie mogę oderwać oczu od rozmazanych barw brązu i zamyślonej postaci dziewczyny <3 Jeżeli wejdę tu za trzy dni, a Ty już zmienisz szatę graficzną - zamorduję :P
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to bardzo rzadko - prawie wcale - dotykam się tematyki potterowskiej. Wynika to z tego, że wszyscy takie coś piszą, a z tego z kolei wynika, że wszystkie możliwe tematy, warianty, historie zostały już chyba wykorzystane. A ja lubię coś świeżego, nowego, awangardowego...
OdpowiedzUsuńAle jednak po coś tu jestem i nie uciekłam z krzykiem. Po co? Otóż uważam,że w odmętach Rowlingowskich pomyj twoja koncepcja jest inna, ciekawsza.
I, na marginesie, szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia kim Teodor jest. (: Pottera czytałam setki książek temu i lepsze powieści przyćmiły historię i bohaterów mojego dzieciństwa.
Ładnie piszesz, zgrabnie i z polotem, choć odnoszę wrażenie, że próbujesz szpikować tekst przedziwnymi słowami byleby tylko uniknąć powtórzenia. Ta, wspomnienia już wyżej w komentarzu, "tycjanowłosa" to straszna przesada. Za wszelką cenę próbujesz dodać poetyckości (bo to chyba chciałaś zrobić, pisząc "soczyście smolistymi oczami") ale to nie wychodzi ci dobrze.
Ale poza tym to bardzo mi się podoba i będę wpadać. :)
Pozdrawiam.
[pozbawieni-kontroli.blogspot.com]
Szczerze powiedziawszy nie przepadam za postacią Ginny , ale takiego połączenia (Nott, Ginny) jeszcze nie widziałam , a za to masz dosyć spory plus :) Zapowiada się całkiem obiecująco. Szablon jest cudowny. Podpisuję się pod resztą jeśli "tycjanowłosa " itd... to naprawdę wielka przesada, tak jakbyś próbowała robić coś na siłę, a to nigdy dobrze nie wychodzi... 7 lat piszę opowiadania potterowskie ( z 2 letnią przerwą bo skupiłam się na dokończeniu książki) i serio lepiej czasami sobie odpuścić. Pozdrawiam (mam coś z bloggerem dlatego jestem anonimowa ;/ ) broken-heart-ff.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHej ;d
OdpowiedzUsuńKiedyś Ginny lubiłam potem mi trochę zbrzydła xd może twoja kreacja tej postaci będzie bardziej interesująca niż ta Rowling ;D
Rozdział wciągający ;d czekam na następne. ;d
Zapraszam do mnie magia-za-rogiem.blogspot.com ;>
Ciekawe... :) czekam dalej :)
OdpowiedzUsuńczekalam-na-ciebie-cale-swoje-zycie.blogspot.com
Wreszcie przybyłam :) Przyznam, że prolog bardzo mi się podobał. Był krótki i uczuciowy, a nawiązanie do ambiwalencji przypadło mi do gustu, może dlatego, iż rzadko się spotykam gdziekolwiek z tym wyrazem. Dobrze, że Ginny w jakiś sposób nadal pamięta o Tomie - pamiętnikowym przyjacielu, musiał być dla niej ważny, skoro o nim nie zapomniała. Ogółem nie wiem, czego to kwestia, ale Twoje Ginny jest zgoła inna od tej książkowej postaci. Roztargniona, emocjonalna i trochę... miękka? Tak, to chyba właściwe słowo. Ta starsza Ginny zawsze była twardzielką, ale z drugiej strony liczę na wpływy Twojej wyobraźni. Zaskoczyło mnie to spotkanie z Nottem i fakt, że niedaleko księgarni na Pokątnej znajdował się tak nieschludny bar, to raczej nie miejsce na takie lokale. Opowiadanie mi się na razie podoba, czekam na ciąg dalszy :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń[rozmowy-pozaziemskie]
Zostałaś nominowana do "Liebster Award" na Serce Pełne Nienawiści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Apocalypsis
Znalazłam twój blog przypadkiem i bardzo mnie zaintrygował. Ciekawi mnie tylko, kiedy będzie nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńNa początku lipca :)
UsuńW sumie nie chciałam jak na razie interweniować, ale chyba nie mam wyjścia, bo ciekawość mnie już zeżarła totalnie...
OdpowiedzUsuńZapowiada się wspaniale. W sumie, to nie spotkałam się jeszcze z takiego typu opowiadaniem :) Jest bardzo tajemniczo i to mi się podoba.
Mam nadzieję, że w końcu pojawi się u Ciebie nowy rozdział, bo chyba umrę jak nie dowiem się co będzie dalej!
WENY WENY WENY I JESZCZE RAZ WENY!
Pozdrowienia, Cross.
PS. Zapraszam też do siebie na historię Astroi Greengrass.
http://zona-smierciozercy-croissa.blogspot.com
Halo, jest tu ktoś? *dobija się do wirtualnych drzwi bloga* Prosimy kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńHahahahaha, dziękuję za tak wielkie zainteresowanie blogiem. Rozdział pojawi się na początku lipca, jak głoszą Informacje.
UsuńNo to czekam i zacieram ręce :P
UsuńO, i jest nowy szablonik. Ładny ^^ Wiedziałam, że od Shy ;)